HOKEJ. MŚ U-20 dywizji IB. Dramatyczny mecz z Estonią (przeczytanie zajmie ok. 2 min.).
Dzisiejsze spotkanie przeciwko gospodarzom miało zadecydować, która z tych drużyn za rok zagra o poziom niżej w czempionacie dwudziestolatków. Ale tak się nie stało. Mecz musiano rozstrzygnąć w dogrywce, więc ostateczne decyzje zapadną jutro. Niestety to Polacy są już na absolutnym "musiku", używając terminologii karcianej. I do tego nie są zależni wyłącznie od własnej gry.
vs.
Ale po kolei. W mecz ewidentnie lepiej weszli nasi reprezentanci. Seria wykluczeń Estończyków na początku rozgrywki zakończyła się wykorzystaniem jednego z nich i prowadzeniem Polaków. Szkoda niestety, że nie wykazali się instynktem zabójców i nie wykorzystali jeszcze chociaż jednego, bo ten mecz inaczej mógł się ułożyć.
Druga tercja była bardzo wyrównana. Obie ekipy oddały po 14 strzałów, więc stanowiła swoistą wymianę ciosów. Bez jednak tego decydującego. Pod jej koniec rozpoczęły się problemy młodych orłów. Podwójna kara mniejsza nałożona na Fabiana Kapicę, przeszła na kolejną część gry. Na jej początku karę meczu otrzymał inny nasz reprezentant, co oznaczało podwójną przewagę gospodarzy. W końcu zostało to zdyskontowane, a że Polacy nie przestali faulować, to za chwilę Estończycy wyszli na prowadzenie. Przyznać należy, że gospodarze zdobywali cokolwiek przypadkowe bramki, niemniej jednak gol jest golem. Mniej więcej od połowy ostatniej tercji dało się zauważyć ożywienie w grze biało-czerwonych. Ten fakt przełożył się na dwie bramki i dalszą chęć atakowania. Widać, że naszym zawodnikom zależało na wygraniu tego meczu w regulaminowym czasie i zapewnieniu sobie utrzymania. Niestety w ostatniej minucie w potężnym zamiesznaiu pod polską bramką Estończycy wcisnęli krążek do bramki i trzeba było czekać na rozstrzygnięcie w dogrywce.
Chciałbym w tym miejscu napisać długi akapit o epickiej walce w tejże dogrywce, ale w zasadzie nie ma o czym pisać. Trwała ona całe 10 sekund, czyli dokładnie jeden rajd estońskiego napastnika, do którego jakimś cudem dopuścili Polacy. Oznacza to, że jutro o godzinie 15 polskiego czasu rozpocznie się mecz z Ukrainą o "być albo nie być" Polaków na tym poziomie w przyszłym roku. Ukraińcy już o nic grać nie będą. Utrzymali się, a awans im nie grozi. Ale w juniorskim hokeju to nie ma znaczenia. Elementy ambicjonalne odgrywają niepoślednią rolę w grze. Tak więc oczekiwać należy walki na całego. Ale nawet jeśli Polakom uda się zwyciężyć, najlepiej za 3 punkty, to muszą czekać, co się wydarzy w spotkaniu wieczornym Estończyków z Japończykami. Tym pierwszym bowiem do szczęścia wystarczy zrównać się punktami z biało-czerwonymi. Czeka nas więc emocjonujący dzień w Tallinie i obyśmy trwali w tych emocjach do końca i nie zakończyły się one wraz z ostatnią syreną w meczu Polaków z Ukrainą.
Estonia - Polska 4-3 (0-1,0-0,3-2,1-0)
Dla porządku podajmy wcześniejsze dzisiejsze wyniki. Najpierw Słoweńcy, będący już jedną nogą w dywizji IA, ograli Ukrainę 8-4, a później Francuzi, goniący tychże Słoweńców wygrali z Japonią 6-4. Oba te wyniki pozbawiły już szans na awans przegrywających. Jutro w pierwszym meczu dnia Słowenia z Francją rozstrzygną kwestię awansu. Trójkolorowi muszą wygrać w 60-ciu minutach. O dalszych wydarzeniach już pisałem.
Tymczasem w Bytomiu trwa turniej pierwszych reprezentacji "Christmas Cup". W pierwszym spotkaniu Polacy przegrali z Francuzami, a dzisiaj ograli Węgrów. Jutro jeszcze zagrają z Ukraińcami. Tak się więc składa, że w sobotę będziemy mieli najpierw mecz młodzieżowych reprezentacji Polski i Ukrainy, a chwilę później zagrają ich starsi koledzy. Pełna relacja z turnieju pojawi się na moim blogu jutro wieczorem.