[PL / ENG] My Actifit Report Card: January 25 2024

Wiecie, co jest najbrzydsze na świecie?
Polska zima.
I niech nie złudzą nas te piękne obrazki ze świeżo nasypanym, puchatym śniegiem. To tylko moment, błyskotka. Prawdziwa zima jest szara, bura i wstrętna.
Jak już będę wiodła dostatnie życie wesołej emerytki na Gran Canarii, to będę was raczyć pięknymi, ciepłymi raportami przez rok cały. A tak jest, co jest.

Do you know what is the ugliest thing in the world?
Polish winter.
And don't be fooled by these beautiful pictures of freshly filled, fluffy snow. It's just a moment, a trinket. Real winter is grey, drab and nasty.
Once I live a prosperous life as a cheerful retiree in Gran Canaria, I will delight you with beautiful, warm reports throughout the year. And it is what it is.

W każdym razie czwartek i tak był arcyudany, bo w końcu przespałam całą noc i wstałam rześka jak poranek. Co nie przeszkodziło mi po śniadaniu wrócić do łóżka na jeszcze godzinkę spania, bo mój deficyt snu był naprawdę duży i byle jedna noc nie była w stanie nasycić mojego apetytu na sen.

Anyway, Thursday was a great day because I finally slept through the whole night and woke up as fresh as the morning. Which didn't stop me from going back to bed after breakfast for another hour of sleep, because my sleep deficit was really big and just one night wouldn't be able to satisfy my appetite for sleep.

Potem wstałam, upiekłam ciasteczka, porobiłam to i owo, i uznałam, że pora uzupełnić trochę lodówkę. Rozsądek podpowiadał, aby wybrać się autem, zwłaszcza, że faktycznie trochę już wieją pustki i zakupy mogłyby być cięższe. Do tego wiatr wiał taki, że istniało uzasadnione ryzyko, że na piechotę łeb mi urwie, albo jakiś oderwany konar mnie znokautuje.
Rozsądek swoje, serduszko swoje, niesiona odzyskaną energią poszłam na piechotkę.

Then I got up, baked cookies, did this and that, and decided it was time to stock up the fridge a bit. It was common sense to go by car, especially since it was already a bit empty and shopping might be more difficult. In addition, the wind was blowing so strongly that there was a reasonable risk that my head would be blown off while I was walking, or a broken branch would knock me out.
Common sense says one thing, my heart says otherwise, so, carried by my regained energy, I went for a walk.

Było jak już pisałam - PASKUDNIE, ale za to były łabądki.

It was, as I already wrote - NASTY, but there were swans.

Postałam chwilkę, popstrykałam zdjęcia. W tle kaczki, ale kto by się tam kaczkami zachwycał, jak mamy trzy łabędzie na pierwszym planie. Telefon trzymałam mocno, żeby ten podły wicher mi go nie wyrwał.

I stood for a while and took photos. There are ducks in the background, but who would admire ducks when we have three swans in the foreground. I held the phone tightly so that the vile wind wouldn't snatch it away.

No i fajnie. Zadowolona z fotografii trzech łabędzi poszłam dalej, a parę kroków później jeszcze się odwróciłam... i odkryłam, że łabędzie były cztery, a nie trzy. :)

Well, that's cool. Satisfied with the photo of three swans, I moved on, and a few steps later I turned around... and discovered that there were four swans, not three. :)